poniedziałek, 26 listopada 2007

WYZNANIA BULIMICZEK:)

Temat: Pierwsza próba ku zdrowiu?Autor bulimiczka dnia 2003-08-28 16:16:21[Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 6.0; Windows NT 5.0)]
Dziś był pierwszy krok w kierunku zdrowego i normalnego życia. Poszłam po raz pierwszy do terapeutki... to była rozmowa wstępna. Pytała jak często wymiotuje, o rodzine no i o mnie ogólnie. Powiedziała jak moge się leczyć, dała jakieś skierowania na badania (czy mam na dobrym poziomie potas, bo podobno przy żyganiu jest z tym kiepsko) i zapłata... 100 zł za godz.!?- rany za niecała godzine rozmowy? To chyba nie ma sensu, czy naprawde mam pół życia spędzić między kiblem i lodówka? Chyba Bóg nie chce bym była zdrowa, człowiem ma dobre chęci, podejmuje sie duzych staran by wyjsc z tego bagna i odsyłaja go z kwitkiem na 100 zeta i skierowaniem na badania, mowiac ze nie radze tu przychodzic bo lepiej w panstwowych przychodniach bo za tu jest drogo? Juz nic nie kapuje. Moze mam sie sama wyleczyc? Albo ktoregos dnia wstane, odetchne swiezym powietrzem, pojde do lazienki, nie wejde na wage, spojrze w lustro, powiem sobie: rewelacyjnie wygladasz, po co ty sie wogule chcialas odchudzac? Jestes ladna, fajna zgrabna, ciesz sie pieknem zycia. Zjem pierwszy posilek bez wyrzutow sumienia, zapomne o slodyczach, toaleta bedzie dla mnie tylko do zalatwiania czysto fizjologicznych potrzeb... Oj to chyba nie mozliwe. Pozostaje mi jedynie modlic sie do boga by objal mnie spokojem ducha i bym sie pogodzila z tym czego nie moge zmienic oraz zeby zrobil cos z polska sluzba zdrowia, by zajela sie leczeniem tego gowna i robila to kompletnie za darmo- przeciez ostanio te chorobe za epidemiczną...

źródlo:http://ajgor.nethit.pl

2 komentarze:

martyna pisze...

u mnie zaczęło się to ponad 2 lata temu.W tym dniu moja młodsza siostra miała komunie....jadłam dużo, bo zawsze lubiłam jedzenie...mój ojciec powiedział żebym tyle nie jadła bo za chwile złamie się pode mną huśtawka... może to głupie, ale powiedział to przy wszystkich gościach... było mi tak wstyd za siebie, za to jak wyglądam... poszłam do łazienki na góre, żeby nikt nie widział i nie słyszał,to był pierwszy raz kiedy to zrobiłam umyślnie... potem na kilkanaście dni o tym zapomniałam, wtedy przeczytałam artykuł w gazecie o bulimiczce. Pisała,że jest to dobry sposób na pozbycie się kilku kilogramów, lecz do pewnego momentu.Lecz tej drugiej części udałam, że nie widzę... Kiedy zaczęłam wymiotować miałam nadwagę i to sporą, przyznaję... Ważyłam 74 kilogramy przy wzroście 166cm. Na prawdę byłam bardzo gruba i wszyscy dookoła mi to wytykali,a najbardziej moi bliscy, a to bardzo bolało... Wymiotowałam po kilka razy dziennie... w niecałe półtora miesiąca schudłam 12 kilo. Wszyscy to zauważali, mówili, że wyglądam o wiele lepiej, podziwiali mój wygląd. To była dla motywacje... robiłam to dalej... mama zaczęła coś podejrzewać, sprawdzała mnie a jak słyszała,że wymiotuje to była na mnie zła i pytała się dlaczego, a ja tłumaczyłam, że coś zjadłam niestrawnego, wierzyła mi.ale na jakiś czas ograniczyłam się do wymiotowania 2,3 razy w tygodniu. Przybrałam na wadzę, wieć znowu zaczęłam to robić. I tak w kółko, chudłam i grubłam.trwało to jakiś rok. Przytyłam do 67 kilo, znów mi mówili, że jestem gruba, że żaden chłopak na mnie nie spojrzy... było mi tak smutno,a nie miałam z kim porozmawiać, nie chciałam się użalać. Znowu zaczęłam rzygać i tak jest do teraz... Ważę 61 kilo, wymiotuje czasem po kilka razy dziennie, a czasem jest tak, że wytrzymam 1 dzień bez tego... Powiedziałam o tym przyjaciółką, chciały mi pomóc, ale nie byłam chyba na tą pomoc jeszcze gotowa... Wiem, że moja mama wie,że mam problem, jakieś 4 miesiące temu zapytała się mnie czy to robię specjalnie, był wtedy program w tv na ten temat, odparła, że nie i na tym się skończyło, kilka razy jeszcze zapytała :znów wymiotowałaś. Ale zawsze ją jakoś zbywałam. Teraz bardzo potrzebuję pomocy, ale wstyd mi o nią prosić, tyle razy chciałam o tym porozmawiać z mamą, tak otwarcie, ale nie potrafię. Chcę z tym skończyć, ale sama nie potrafię....

justynka pisze...

czy mogę nazwać to chorobą???

mam 24lata zawsze miałam tendencje do tycia i kocham jeść..mama prała mi mózg od dziecka że jestem za gruba,że się nie ruszam itd.może i miała racje..nie jestem wysoka(mam152cm wzrostu)rodzice chcieli mi pomóc załatwiając Hormon zwrostu i jakieś tam leki przy których nie można było używać cukru-gdy byłam dzieckiem..wtedy zbiłam jakoś wagę wymioty też miały swój udział w tym chodz nie były tak częste..szczerze mówiąc każdy przybytek 0.5kg na wadze był straszny znalazłam na to sposób pomomogły mi w tym wymioty..nie miałam wyrzutów i zawsze znalazłam sposób na to by rodzice się nie skapowali a może wiedzieli tylko udawali ze problem nie istnieje?? w wieku 17lat warzyłam 47kg przy wzroście te 150cm ładna zgabna byłam i..nienawidziłam wchodzić na wagę..poznałam chłopaka i przestałam się kontrolować nie miałam jak wymiotować a wspólne piwko czy kolacyjki robiły swoje TYŁAM..jadłam żygałam jadłam i dalej..nie raz zrobiło mi się ciemno przed oczami czy po ataku byłam na tyle osłabiona że musiałam się położyć na 15 minut bo bym padła..doszłam do takiego stanu że wracając po randce autem do domu zatrzymywałam się w mało widocznym miejscu rzygałam do worka worek wyrzucałam i jechałam do domu..zawsze pamiętałam by dużo pić w czasie jedzienia by potem łatwiej wychodziło..z chłopakiem się rozstałam po 3latach..
pamiętam że chyba przez rok choroba jakby znikła nie myślałam o niej może wymioty zdarzały się raz w tygodniu może nie..dziś mam nowego chłopaka jestem z nim od 2lat mieszkamy razem mimo mojej tuszy ważę prawie70kg kocha mnie na początku naszej znajomości horoba znikła ale teraz..gdy tylko idzie do pracy a ja wstaję później i robie sobie śniadanie..obrzeram się i wymiotuję seans trwa ok godziny..potem staram się idealnie wyczyścić klopa by nie zauważył-czasami zauważył że zygałam ale wpływu na to nie ma no bo co powie po fakcie były dni że poszliśmy do restauracji ledwo co skończyłam danie i jeszcze przed wyjściem poszłam siusiu-a dokładnie pawiana puścić bo wyrzuty mnie zjadły że zadurzo....i powiem wam że w sumie dobrze mi z tym zjem wyrzygam i czuje sie lepiej..lepiej bo nie przytyje..a waga sobie stoi jest duza ale stoi.Pozatym w naszym mieszkaniu nie mamy wagi :D więc się nie stresuje..nigdy prze nigdy nie zygam gdy jest ktoś w domu lub gdy ja jestem np u rodziców chłopaka..doszłam do perfekcji i chodz czasami nie mam już siły i mówię sobie to ostatni raz od jutra koniec..jutro jest to samo..Jestem pogodną osobą,uśmiecham kocham i nie mam doła studiuje pracuje i jestem szcześliwa tylko ta przeklęta waga...